wtorek, 27 marca 2018

Crystalized turquoise

Idąc za ciosem postanowiłam na szybko do dać kolejną notkę, z kolejnym ukończonym udziergiem.

Zamiast dziergać moje #makenine2018 co i rusz znajduję sobie jakiś KAL albo test w którym koniecznie muszę wziąć udział. Test opisałam w poprzednim poście, teraz czas na KAL :)

Całkiem niedawno Paula opublikowała nowy wzór, na zimową chustę. Bardz mi się spodobał i postanowiłam go wydziergać, ale nie od razu zabrałam się do roboty, raz, że ciągle jeszcze dziergałam Twill&Plain, dwa, na drutach mam Dohne, z mojego #makenine2018, tym razem dla siebie, no i po trzecie, nie mogłam w ogóle się zdecydować na kolor ani jakiej użyć włóczki. Raz chciałam coś bardzo ciemnego, potem zaraz coś białego... Przeglądanie włóczek przez internet zamiast przynieść jakieś szybkie rozwiązanie, tylko mąciło mi w głowie. 

Rozwiązanie przyszło samo, przy okazji Marcowego spotkania dziewiarek i dziewiarzy w e-dziewiarce. Miałam okazję obejrzeć kilka kolorów Limy Dropsa w realu, przyłożyć motki do twarzy i wybrać kolor. Dzierganie było szybkie, w przerwach od kardignana, który postanowiłam zblokować w trakcie roboty, żeby sie upewnić, że wychodzi mi właściwy rozmiar. :)

Nie mam żadnych zdjęć na sobie i przed sesją muszę dokładnie przestudiować instrukcję Stephena o noszeniu chust :) 



wtorek, 20 marca 2018

Diagonal pullover

Jak zwykle przy okazji testowania wzoru odkurzam bloga, który stał się już niestety raczej archiwum niż pamiętnikiem mojego codziennego robótkowania. Robię dużo, głównie dziergam, chociaż niedawno wróciłam do haftu, ale nic nie trafia tutaj. Czasami nawet udaje mi się zdobyć dobre zdjęcia, nie tylko pstryknięte komórką w pośpiechu przy sztucznym świetle, ale jakoś nie stają się ilustracją dla żadnego wpisu. Trochę żałuję, a trochę zastanawiam się, czy nie dokumentować twórczości na innej platformie...

Testując wzór swetra, co jest dużym przedsięwzięciem, poczułam się nieco zobligowana do napisania tu kilku słów (przepraszam tu inne projektantki, których mniejsze projekty testowałam ostatnio, nie było ani słowa...ale przynajmniej testy zakończyłam w terminie). Może ten wpis stanie się dobrym początkiem do powrotu do blogowania i pojawią się wpisy dokumentujące niedawne testy...

W styczniu Marzena pokazała mi swój najnowszy projekt. Byłam nastawiona sceptycznie, chociaż podobał mi się, nie byłam pewna czy chcę testować ani z czego miałabym zrobić ten sweter. Ale ponieważ już dawno chciałam przetestować wełnę Goat on the Boat z Marzenowego sklepiku i nawet miałam na oku parę kolorów, szybko postanowiłam, że to idealna okazja na szybki zakup i szybkie zużycie wełny, tak aby nie chodować magazynu. Bardzo cieszę się z tego wyboru, dzięki temu nie miałam problemu z uzyskaniem prawidłowej próbki, co w tym projekcie, z uwagi na konstrukcję swetra, jest bardzo ważne. Jestem tym bardziej zadowolona, że dziergam luźno i moje próbki przeważnie nie są zbyt trafione, co powoduje różne problemy z dopasowaniem rozmiaru.

Zapraszam do podziwiania zdjęć, to zdecydowanie mój najładniejszy, najstaranniej wykonany i najbardziej pracochłonny sweter, z najbardziej luksusowej mieszanki włókien, który dziergałam aż 5 tygodni, mimo wielu dni wolnych od pracy, które poświęciłam na dzierganie. Marzeno, dziękuję, że namówiłaś mnie na test, gdyby nie to, nie porwałabym się na nic tak wyszukanego!










Dane techniczne:
Wzór: Twill&Plain by Marzena Kolaczek, do nabycia na ravelry
Włóczka: Goat on the Boat od Chmurki
Druty: 2.5, 3.0, 4.0